
Synów moich sąsiadów porwano i czekamy na choćby najmniejszy strzęp informacji, że są cali i zdrowi. Ci, którzy poszli walczyć, to w większości dzieci, młode chłopaki, koledzy mojego syna. Gdy pomyślę, że do tej pory ich największym problemem było, czy uzbierają odpowiednią kwotę na sportowe buty… A teraz biegają z karabinami… Pęka mi serce i nie potrafię sobie wyobrazić strachu, jaki na co dzień przeżywają ich matki. To nie powinno ich zajmować! Nie wojna! – mówi Karolina van Ede-Tzenvirt, dziennikarka mieszkająca w Izraelu od ponad 20 lat.