To nie festiwal. To społeczność – mówi mi Jan Walter, uczestnikom imprezy znany jako Jezus. Wystarczy rozejrzeć się wkoło, by zrozumieć, co ma na myśli. Tutaj granica między artystą, a tzw. festiwalowiczem nie istnieje. Przez trzy dni kaszubska dzicz zamienia się w arenę bezpiecznej, inkluzywnej zabawy, której towarzyszy muzyka młodych polskich artystów, wykłady, wystawy i wiele więcej.